
WŁÓKNO ECO-FRIENDLY – ILE KASZMIRU JEST W KASZMIRZE Z ODZYSKU.
Do napisania tego wpisu zainspirował mnie sweterek z włókna kaszmirowego, który sobie kupiłam. Kilka tygodni temu, skrolując fejsa natknęłam się na reklamę firmy produkującej swetereki z kaszmiru z odzysku. Firma ma swoją siedzibę o kilka kilometrów od mojego domu. W sam raz na rowerową wycieczkę w tę i z powrotem (tak żeby do reszty pozostać w temacie eco-friendly). Tym chętniej się tam wybrałam, że firma robiła sobotnią wyprzedaż całych magazynów i kusiła niższymi cenami. Na ogół nie mam potrzeby lansowania się w kaszmirach, alpakach i angorach, a tym bardziej nie nabywam swetrów, skoro sama je robię, ale w dobie pandemii postanowiłam wesprzeć lokalną markę, najpewniej, jak wszyscy, przeżywającą przejściowe trudności.
Udałam się zatem owej soboty do tej firmy, weszłam do magazynu i… wszystko mi opadło…
Dzianiny jak dla cioci Kloci z wczesnych lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, sweterki zapinane na guziczki i z kołnierzykiem. Nie widziałam takich egzemplarzy już kawałek czasu, a swoje lata mam.
Jednakże po wdaniu się w miłą konwersację z osobami sprzedającymi (w tym również właścicielem firmy) udało mi się wybrać sobie dwa ciuchy: sweterek i kieckę. Uwaga: niespodzianka! Czarne. Przyniesiono mi je z zaplecza magazynu, na moje specjalne życzenie. Bo po rozmowie pan najwyraźniej wyczuł mój gust, stanowczo odbiegający od wywieszonych w sali głównej sweterków.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę o sposobach odzysku włókna kaszmirowego, co w mieście, w którym mieszkam nie jest czymś szczególnie osobliwym.
W noszeniu mój sweterek okazał się średnio atrakcyjny, chociaż raczej miły w dotyku. Jest średnio ciepły, troszkę się kulkuje. Najogólniej rzecz biorąc czterech liter nie urywa. Przyznam się że jestem nieco rozczarowana zakupem. Postanowiłam odrobinkę zgłębić temat, z jakich przyczyn wtopiłam kasę. Co poszło nie tak.
Daleko szukać nie musiałam. Jak już wspomniałam, miasto, w którym mieszkam, jest od średniowiecza centrum włoskiego przemysłu tekstylnego, a po drugiej wojnie światowej wyspecjalizowało się także w odzysku włókien szlachetnych z używanych ubrań. Więc jeszcze na długo przedtem, zanim odzysk włókien zaczął być trendem światowym.
Dobra. To co jest na rzeczy, że mój kaszmirowy sweterek nie dowiózł jakości?
Od jakiegoś czasu szał na włókno z odzysku ogarnął cały świat. Włókno z odzysku, włókno odzyskiwalne, wszelkie eko rozwiązania, bio… i tak dalej.
Firmy i marki modowe starają się mieć w swojej ofercie ciuchy, które są wytworzone z odzyskanych surowców i które po zużyciu mogą być ponownie przetworzone. I na ile to jest prawdą?
Na ogół, poza wpisem na etykietce, że weźmy na to mój sweterek jest wykonany z włókna z odzysku, nierzadko nie pojawia się na tej etykietce żadna inna informacja dotycząca na przykład, ile tego włókna z odzysku znajduje się w tym sweterku. Ja kupiłam sweterek z kaszmiru z odzysku i nigdzie nie natknęłam się na informację, ile tego kaszmiru jest w tym sweterku. Zdaję sobie sprawę, że nie 100%, już chociażby z faktu, że ciuchy przeznaczone do odzysku włókna, są rozdrabniane na bardzo małe fragmenty, cięte i wyczesywane. Więc żadne szanujące się włókno nie przetrwa tego w idealnym stanie. Pojedyncze włókienka są krótkie i szorstkie, nierzadko połamane; ciężko coś takiego uprząść ponownie. Siłą rzeczy dodaje się do nich coś, co będzie taką nowo powstałą przędzę trzymało w kupie.
I tego składnika trzymającego w kupie może być tak połowa, jak i 85%. Co już robi różnicę i jeśli jest to jakiś poliester, czy akryl, to już przestaje to być śmieszne.
Czasami człowek odpuszcza i przełyka w ciszy gorycz porażki zakupowej, zadowalając się treścią etykietki przywieszonej do wyrobu, a czasami się chce zgłębić tajniki produkcji. Są firmy, które publikują dokładne i rzetelne informacje na temat swoich produktów. I wtedy każdy sweterek jest szczegółówo opisany na sprzedażowej stronie owego zakładu.
Rozmaite przepisy wymagają, by do produktu był dołączony opis składu surowcowego danego produktu. Ale powiedzmy sobie jasno: nie istnieje zaden sensowny spis na poziomie międzynarodowym, który by jakoś porządkował, kodyfikował i sankcjonował użycie surowców pochodzących z odzysku. Jednostka sprzedająca ma wybór, czy napisać wełna, czy wełna z odzysku. Również nylon, czy nylon z odzysku. Odzyskiwanie włókien dotyczy bowiem tak włókien naturalnych, jak sztucznych czy syntetycznych. I wobec takiej wolnej amerykanki, każdy producent ma wolną rękę i sam decyduje, co napisać na etykietce, nawet jeśli jego wyrób zawiera w sobie tylko 15% materiału pochodzącego z odzysku.
Reasumując – mój „kaszmirowy” sweterek ma w sobie pewnie te 15% kaszmiru. W dodatku odzyskanego… Więc dziewczyny: oczy i uszy szeroko otwarte! Nie dajcie się naciąć!
Wkrótce napiszę coś więcej na temat jak taki odzysk się odbywa, bo sądzę, że to ciekawy temat. Miałam to pisać już w zeszłym roku, ale pandemia przerwała mi rozmowy z tubylcami zamieszanymi w ten proceder!