Bluzeczka wiskozowa

Najwięcej głosów zdobyła wiskoza, kiedy na fejsie zapytałam, o jakich włóknach chciałybyście jeszcze poczytać.

No, to niech będzie wiskoza. Ja specjalnie za wiskozą nie przepadam. Bez powodu. No ale subiektywne odczucia na bok. Przejdę do konktretów.

A konkrety wyglądają następująco:

Wiskoza to włókno sztuczne, otrzymywane z celulozy roślinnej. Nie jest to więc ani włókno syntetyczne, ani naturalne, lecz włókno, do którego wyrobu surowiec bierze się od natury, ale potem przy pomocy rozmaitych substancji chemicznych otrzymuje się gotowy produkt w laboratoriach.

Swego czasu wiskoza podobno była nazywana jedwabiem  roślinnym. Taką informację przekazał mi pan ekspert od włókien. Ja się nigdy z takim określeniem nie spotkałam. Jedyne co słyszałam, to nazwa  sztuczny jedwab, albo „rayon”, co niekoniecznie kojarzyłam z wiskozą.

Dzisiaj wiskozę nazywa się rozmaicie, a podział i nazewnictwo bierze się od użytego surowca pochodzącego z natury. Okazuje się, że różnorodność surowca na produkcje wiskozy jest naprawdę olbrzymia.  Najczęściej do produkcji używa się drzew, ale także i innych roślinek.

Rozróżnia się dwa główne rodzaje wiskozy: celulozową i proteinową. Celulozowa, jak się nietrudno domyślić, pochodzi z roślin. Natomiast ta proteinowa pochodzi z z protein zawartych w innych surowcach pochodzenia roślinnego, ale także – i tu dla mnie niespodzianka – z odpadów poprodukcyjnych przemysłu spożywczego. Brzmi trochę bleee… Co nie?

Dobra, ale jak to się właściwie robi?

Chemicznie. Co już brzmi poważnie. Celulozę zawartą w zdewniałych częściach roślin rozpuszcza się w  rozcieńczonej sodzie kaustycznej, a potem moczy sie to dodatkowo w dwusiarczku węgla (poszukałam w Wikipedii – jest takie coś i nawet jest wzmianka, że „w przemyśle włokienniczym największe ilości są wykorzystywane do wykonywania włókien wiskozowych”. Dalej były jakieś dodatkowe informacje ściśle chemiczne, całkowicie obce mojej duszy. Więc i Wam tego oszczędzę.

Na początku dwudziestego wieku stwierdzono, że produkcja jedwabiu jest może trochę zbyt kosztowna, nie każdego na niego stać, więc może warto by było wyprodukować coś, co w chwycie byłoby równie przyjemne, ale nie kosztowałoby miliony monet. W latach 30tych ubiegłego wieku nazwano taki produkt Rayon i to właśnie o tym słyszałam najczęściej. Był to produkt równie miły  w dotyku jak jedwab, równie lejący się i równie przewiewny.

No właśnie: w dotyku. Jak rozpoznać dotykiem wiskozę? Są dwie szkoły: jedna, która twierdzi, że się nie da i że łatwo wiskozę pomylić z rozmaitymi tkaninami/dzianinami sztucznymi, czy syntetycznymi, a także, a może przede wszystkim z jedwabiem,  ze względu na specyficzy połysk i miłą w dotyku miękkość. I utrzymuje, że jeśli nie jest dokładnie wyszczególnione na etykietce, to trudno rozróżnić.

Ja chyba należę do tej drugiej szkoły, bo umiem to rozpoznać i odróżnić od jedwabiu, ponieważ materiał jedwabny, złożony na pół między palcami i potarty o siebie  tak opornie chodzi. Poza tym, trochę trudno to wyjaśnić, ale dla mnie światło inaczej pracuje na wiskozie, a inaczej na jedwabiu.

Czy to tylko ja taka genialna? Mam nadzieję, że wy też umiecie na oko i na dotyk rozróżnić wiskozę.

Wiskozę doskonale nosi się latem nawet na gołe ciało. Nie gryzie, jest przewiewna nawet w tkaninie. Ładnie układa się na ciele, chłonie i odparowuje wilgoć, nie uczula i nie podrażnia. Może przybierać różne formy i faktury. Może się upodobnić do wełny, do jedwabiu, może być gładka i błyszcząca, ale również kreszowana czy wręcz szorstka i włochata.

Poza tym jest odporna na znoszenie. No, gniecie się, to prawda, ale za to  przepięknie zachowuje sie podczas barwienia, bo doskonale łapie kolor. Wybarwienia są żywe, dobrze oddają odcienie.

I czym wiskoza u mnie bardzo zaplusowała – jest biodegradowalna.

Wiskozę miesza sie często z innymi włóknami  takimi jak bawełna czy poliester (tzw. Poliwiskoza) by nadać wyrobom jeszcze dodatkowej miękkości, a dla uelastycznienia wiskozy dodawany jest elastan czy spandex.

Pogrzebałam po internecie i znalazłam króciutkie wzmianki na temat wiskozy z:

– bambusa

– lyocellu

– modalu

– mleka (!)

– kukurydzy

– rośliny rycynusa

Jak poszukać w ofertach producentów przędzy wiskozowej to mają classic ring (12, 15, 16 i 20TEX), Poliwiskozę, wiskozę open end oraz wiskozę wortex. I tak jak o pierwszych trzech znalazałam trochę informacji technicznych z przędzalni, tak o tej wortex nie umiem nic znaleźć. Identycznie nazywa się jakiś lek na wątrobę i przebija wszystko.

Jak macie jakieś ciekawostki na temat wiskozy, to zapraszam do dopisania.

 

Przyznam, że takie kompleksowe potraktowanie tematu wiskozy trochę mnie do niej przekonało. Jutro będę w magazynach z przędzą, to się rozejrzę za czymś wiskozowym.

Ewa Maria Pacini

Ewa Maria Pacini

Nazywam się Ewa Maria Pacini i jestem autorką wszystkich proponowanych tutaj dzianin. Moje dzianiny wykonuję z zamysłem etyki „less-waste” A czasem nawet „zero-waste”. Materiały do moich wyrobów pochodzą wyłącznie że strefy przemysłowej Prato i okolic.